czwartek, 11 grudnia 2014

Czy jasnowłosi Chińczycy z Gansu to potomkowie Rzymian?

Wielu osobom w oczywisty sposób wygląd zewnętrzny Chińczyków kojarzy się z czarnymi włosami i ciemnymi oczami. Chiny zamieszkuje kilkadziesiąt grup etnicznych – różnice między Hanami, Ujgurami, Tybetańczykami czy mieszkańcami Południa zauważalne są na pierwszy rzut oka, niemniej jednak wciąż będą to osoby o ciemnych włosach i oczach.


Co ciekawe, na niektórych obszarach północnych Chin, jak np. w prowincji Gansu, żyją osoby, które swoim wyglądem zewnętrznym znacząco odbierają od ogólnie przyjętego wzorca. Mowa tu o „blond Chińczykach”, którzy dzięki swoim blond-rudawym włosom, zielonym lub niebieskim oczom i wydatnym nosom wzbudzają ogólne zainteresowanie i ciekawość. Ich niecodzienny wygląd jest przedmiotem wielu badań, a także inspiracją kilku, mniej lub bardziej, prawdopodobnych, teorii.



Jedną z barwniejszych i popularniejszych teorii jest ta mówiąca o rodowodzie siegajacym starożytnego Rzymu, a konkretniej… jednego z zaginionych legionów Marka Licyniusza Krassusa w I wieku p.n.e. Autorem tej koncepcji jest Homer H. Dubs, wykładający w latach 40. historię Chin na Oxfordzie. Uważał on, że Chińczycy o jasnych włosach i orlich nosach to potomkowie rzymskich żołnierzy wziętych w niewolę przez Partów w wyniku przegranej przez Rzymian bitwy pod pod Carrhae (obecnie Harran w Turcji) w 53 roku p.n.e. Partowie mieli w zwyczaju przesiedlać jeńców na wschodnie peryferia swojego państwa (dzisiejszy Turkmenistan) i używać ich jako strażników granic atakowanych ze wschodu przez Hunów. Dubsa zainteresowała jedna z kronik pochodząca z czasów dynastii Han, w której zanotowano zdobycie w 36 roku p.n.e huńskiego miasta Zhizhi. To, co najbardziej zaintrygowało Dubsa była wzmianka kronikarza o użyciu przez broniących się Hunów nieznanej wcześniej formacji obronnej testudo wymyślonej i stosowanej wcześniej właśnie przez Rzymian!

Formacja testudo
Zafascynowani nowymi taktykami Chińczycy mieli przenieść huńskich wojowników w głąb państwa do miejscowości Lijien (także Liqian – które to słowo to miało w języku chińskim brzmieć podobnie do słowa „legion”) w prowincji Gansu, które Dubs zidentyfikował jako dzisiejsze Zhelaizhai. Na dowód swojej teorii Dubs przedstawił ponadto odkopane drewniane fortyfikacje w stylu rzymskim, rzymskie monety i ceramikę, hełm z grawerem „jeden z więźniów”, do tej listy dodał również fascynację walkami byków niespotykaną w okolicach.








Jednak wielu badaczy nie zadowala takie wyjaśnienie i na teorie Dubsa patrzą raczej z pobłażliwością. Owszem, badania DNA przeprowadzone w 2005 wśród mieszkańców Zhelaizhai dowiodły, że niektórzy z nich posiadają geny świadczące o pochodzeniu kaukaskim, jednak nie da się jednoznacznie stwierdzić, że byli to Rzymianie. Antropolodzy wskazują na możliwe pokrewieństwo np. z Irańczykami czy Tocharami. Jak mówią, obszary te leżały przez stulecia na najważniejszych szlakach migracyjnych i handlowych, więc krzyżowanie się kultur było tu na porządku dziennym. Ich zdaniem rzymski rodowód niektórych jasnowłosych Chińczyków to pasjonująca i sensacyjna, lecz wciąż tylko legenda. Nie zmienia to jednak faktu, że oba imperia wiedziały o swoim istnieniu i sporadycznie dokonywały prób nawiązania bezpośredniego kontaktu.












Prawda czy nie, burmistrzowi i mieszkańcom Zhelaizhai nie przeszkadza to w prężnym rozwijaniu potencjału turystycznego okolic. W centrum miasta stanął pomnik, na którym uwieczniono postać narodowości Han (dominująca grupa w Chinach), Hui (mniejszość muzułmańska zamieszkująca m.in. w prowincję Gansu) i tajemniczą postać z orlim nosem i falującymi lokami mającą w sugestywny sposób przywodzić na myśl Rzymianina. Odwiedzających wita szpaler rzymskich kolumn, a okoliczne wzgórza można podziwiać z małego rzymskiego pawilonu. Wzniesiono nawet ogromną bazylikę nawiązującą do śródziemnomorskiego dziedzictwa Liqian, coraz częściej używanej legendarnej nazwy Zhelaizhai. Co bardziej jasnowłosi i zielonoocy autochtoni bawią gości w przebraniach legionistów. Dotychczas na pobudzenie turystyki w regionie wydano 160 mld USD, a w planach jest budowa repliki rzymskiego Koloseum (!!!).

















Na koniec gorąco zachęcam do obejrzenia krótkiego (4 min.) filmiku, na którym można zobaczyć Chińczyko-Rzymian w akcji, jak i rzymski entourage Zhelaizhai.



czwartek, 27 listopada 2014

Pekińskie tunele czyli podziemny Wielki Mur

Pekińskie podziemne miasto to jeden z najbardziej tajemniczych chińskich projektów zrealizowanych w okresie zimnej wojny. Ciągnące się kilometrami podziemne tunele łączące najważniejsze miejsca w stolicy Chin miały służyć za ogromny schron przeciwatomowy w razie ataku ze strony Związku Radzieckiego. 


Pomysł budowy ogromnego podziemnego schronu przeciwatomowego pojawił się w głowie Mao pod koniec lat 60. w związku z końcem burzliwej przyjaźni chińsko-radzieckiej. Napięcia na linii Pekin – Moskwa mające swoją kulminację w postaci incydentu na rzece Ussuri, a następnie zerwanie stosunków i rosnąca wzajemna wrogość, roznieciły w Chinach poczucie zagrożenia atakiem jądrowym. Jeden z chińskich historyków twierdzi, że Związek Radziecki naprawdę brał pod uwagę uderzenie nuklearne na najważniejsze chińskie miasta.




W 1969 Pekińczycy ruszyli do budowy swojego podziemnego miasta. Tysiące ludzi bez względu na wiek zostało oddelegowanych do drążenia tuneli mających w razie ataku pomieścić znaczną część ponad wówczas 6 milionowej populacji miasta. Konstrukcja podziemnego Wielkiego Muru pochłonęła wielowiekowe, bezcenne mury miejskie, które zostały rozebrane, a uzyskane z nich materiały budowlane posłużyły do budowy schronu. Należy pamiętać, że w czasie rewolucji kulturalnej wszystko, co tradycyjne i powstałe przed nastaniem komunizmu, było uważane za kontrrewolucyjne i szkodliwe, więc nikomu tych murów nie było żal. Dzisiaj w miejscu dawnych murów biegnie druga obwodnica miasta i tylko w paru miejscach zachowały się niewielkie fragmenty fortyfikacyjne.


Budowa kompleksu trwała 10 lat. Z tego, co wiadomo tunele znajdują się od 8 do 18 m pod ziemią, około 30 km długości, rozciągają się na przestrzeni 85 km2. Podobno łączą one tereny wokół Świątyni Nieba, Tiananmen, Zakazane Miasto i Zhongnanhai (rezydencję najwyższych władz komunistycznych), skąd elity państowowe miały w razie niebezpieczeństwa jak najszybciej ewakuować się do baz wojskowych mieszczących się wśród wzgórz na zachodzie Pekinu. Prawie sto wejść było ukrytych w domach prywatnych i sklepikach na Qianmen.


W razie ataku nuklearnego mieszkańcy podziemnego miasta nie mogliby narzekać na nudę. Tunele zaopatrzono w sale lekcyjne, kino, salony fryzjerskie, szpital, farmy do uprawiania żywności (np. najbardziej podatne na wilgoć grzyby..), a nawet tor wrotkarski. Wnętrza ozdabiają ponoć bardzo rzadkie plakaty Mao z lat. 70, a slogany na ścianach do dziś przestrzegają przez wojną nuklearną i głodem oraz zachęcają do gromadzenia zboża.


Jak wiadomo tunel nigdy nie spełnił swojego przeznaczenia. Po zakończeniu zimnej wojny tunele stopniowo zaczęły być przejmowane przez lokalnych mieszkańców i adaptowane na tanie hotele pracownicze lub sklepy. Mimo że trudniej o mniej eleganckie miejsce niż zagrzybiałe i ponure tunele znalazło się tam nawet miejsce na przędzarnię jedwabiu…

W okolicach 2000 część tuneli otwarto dla zagranicznych zwiedzających, jednak już w 2008 zamknięto je z powodu renowacji. Z informacji w internecie wynika jednak, że w niektórych pomieszczeniach nadal pomieszkują nielegalni lokatorzy, a niektórym turystom przy pomocy okolicznych mieszkańców udaje się zejść pod ziemię i zwiedzić nieco inną wersję Chińskiego Muru.

Relacja z jednego z takich zejść i więcej zdjęć znajdziecie tutaj.

środa, 5 lutego 2014

(Psy) Pekińczyki - część I

To prawda, że w wielu miejscach w Chinach dużą popularnością wciąż cieszy się mięso psina. Do zaprzestania jedzenia psiego i kociego mięsa mają zachęcać Chińczyków kampanie i akcje lokalnych organizacji obrońców zwierząt. 

Tymczasem na ulicach Pekinu można spotkać wielu interesujących czworonogów - często hołubionych, wystrojonych, noszonych na rękach lub jak widać poniżej przewożonych w koszykach. Zdjęcia pochodzą z lata ubiegłego roku, zimowa psia moda to materiał na oddzielny post.

Oto mała galeria czworonożnych mieszkańców miasta.

 











 

poniedziałek, 3 lutego 2014

Archiwalne zdjęcia - Wietnam i Chiny w 1972

Uwielbiam oglądać stare zdjęcia, oczywiście najbardziej stare zdjęcia przestawiające Azję i Chiny. W szczególności prywatne, niepocztówkowe, stare zdjęcia przedstawiające Azję i Chiny! Poniżej zbiór archiwalnych zdjęć wykonanych w Chinach i w Wietnamie w 1972. Patrząc na poniższe fotografie zastanawiam się jak potoczyły się dalsze losy dziewcząt, które ponad 40 lat temu dumnie pozowały pod sztandarem z hasłem o "bojowej solidarności Polski i Wietnamu" albo jak wygląda (wyglądało? czy jeszcze żyje?) życie chłopca płynącego rzeką na bawole - ot, właśnie taki to urok starych zdjęć.

Zdjęcia dzięki uprzejmości Karoliny Kurstak. 









 Już Wietnam...